poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 2


Przełknęłam głośno ślinę i przeszłam przez obrotowe drzwi galerii. Rozejrzałam się i próbowałam znaleźć Hilary w tłumie ludzi, który jak co dzień przemierzał korytarze galerii. Zatrzymałam wzrok na ławeczce obok wielkiej fontanny. Siedziała na niej dziewczyna, która pasowała do opisu danego mi przez mężczyzn. Odetchnęłam i poprawiając sukienkę poszłam w jej stronę. 
- Hilary Frey? - zapytałam, a blondynka odwróciła się do mnie.
- Tak, a ty pewnie jesteś Camila. - powiedziała wstając i wystawiając do mnie rękę, którą ja z uśmiechem uścisnęłam. Dziewczyna wstała i kiwnęła głową bym szła za nią. - Pamiętasz plan? - zapytała, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Tak. Derek i Ben nie dawali mi spokoju. - oznajmiłam, a ona kiwnęła jedynie głową w znak iż zrozumiała. 
- Usiądziemy w kawiarence bo do ustalonej godziny jeszcze daleko. - powiedziała zerkając na swój złoty zegarek.
- Skąd wy wiecie, że on akurat o tej godzinie tu będzie? - zapytałam zaintrygowana tym jak dokładnie ustalili o której godzinie mój cel przychodzi do galerii.
- Camila Joe to piosenkarz,a także pomaga ojcu w biznesach. Ma napięty grafik. Wszystko ma ustalone co do sekundy. Na przykład to, że codziennie o 17 ma siłownie, a potem idzie z kumplami na piwo do tutejszego baru. To jest życie biznesu, tu masz wszystko zaplanowane. - oznajmiła, a ja natychmiast zamilkłam i ruszyłam dalej za blondynką.
                                                                    ***

- A co takiego on wam zrobił? - zapytałam zajmując miejsce i upijając łyk mojej kawy.
- To nie on. Pewnie Derek i Ben ci nie tłumaczyli. Tu chodzi o interesy z jego ojcem. - oznajmiła i napiła się swojej late macchiato. - Powiedz mi teraz co masz dokładnie mówić i to co wiesz o Joe. - powiedziała patrząc na mnie poważnym wzrokiem.
- Joe jest synem Toma Jonasa, wpływowego biznesmena. Jest on także piosenkarzem i właśnie z tej strony go znam jako Alison. Jego ojciec chce by był lekarzem, albo przejął po nim firmę, ale on zajmuję się swoją pasją. Nienawidzi dziewczyn zwracające uwagę tylko na swój wygląd, ale na miłe i przyjazne. Dziewczyna musi mieć bogate wewnętrzne, ale także nie być za brzydka. Nienawidzi też dziewczyn przesadnie zazdrosnych, ale on jest taki gdy tylko widzi ukochaną w ramionach innego. Jego ojciec nie zgadza się na związki z biednymi. - wygłosiłam szybko krótką historyjkę o Joe, ale gdy chciałam dalej mówić Hilary mi przerwała.
- Dobra o nim starczy teraz powiedz coś o sobie jakbyś mówiła to teraz właśnie jemu. - oznajmiła, a ja wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- Mam na imię Alison, pochodzę z..- chciałam dalej streszczać moją "historię" ale dziewczyna mi przerwała.
- Pamiętaj, że twoja mama nie żyje. - powiedziała, a ja spojrzałam na nią i westchnęłam.
- Wiem, nie dałaś mi nawet skończyć. Więc moja matka umarła przy narodzinach, a ojciec jest biznesmenem. Zamieszkałam w L.A, a on dalej mieszka w Dallas gdzie zajmuje się biznesem. Mam go dość i dlatego chciałam zacząć niezależnie żyć. - powiedziałam krótko, a ona upiła łyk swojej kawy i spojrzała na mnie wyczekująco.
- A co sądzisz o jego muzyce? - zapytała, a ja zastanowiłam się chwilkę.
- Słyszałam Gotta find you i uważam, że ma to coś, ale nie jestem jedną z jego faneczek. Muzyka spoko, ale nie tak by szaleć za nim jak te faneczki. - odpowiedziałam, a ona lekko się uśmiechnęła i spojrzała na zegarek. Spojrzała na mnie i ująwszy kubek w rękę wypiła resztę kawy.
- Już czas - oznajmiła, a ja poszłam w jej ślady po czym wstałam z krzesła. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za dziewczyną. Szłyśmy tak przez około 5 minut gdy dostrzegłam grupkę chłopaków. Przyjrzałam się nim i ujrzałam w gronie chłopaków Joe'go. Wszyscy wyglądali na około 20 lat. Z tego co wiem to właśnie po tyle mieli. Spojrzałam na Hilary, która posyłała mi delikatny uśmiech i ruszyła w stronę chłopaków.
- Nie patrz na nich, wszystko ma wyjść jakby to był przypadek. - powiedziała i lekko klepnęła mnie w ramię. Spojrzałam na nią i odetchnęłam.
- Wiesz denerwuję się- oznajmiłam, a ona uśmiechnęła się lekko i spojrzała w stronę grupki.
- Zaraz ich miniemy, udawaj, że się z czegoś śmiejemy. - oznajmiła, a ja jak na zawołanie zaczęłam się śmiać razem z nią. Dziewczyna w pewnym momencie puściła mi oczko co było naszym znakiem. W tym czasie ja lekko poszłam w lewo co przyczyniło się, że zderzyłam się z grupą chłopaków. Poczułam w pewnym momencie jak moja sukienka zaczyna szybko robić się mokra, a ja sama upadłam na podłogę.
- Bardzo cię przepraszam - usłyszałam głos mężczyzny, a jak podniosłam głowę ujrzałam właśnie mój cel. Wystawił do mnie rękę by pomóc mi wstać. Złapałam za nią i wstałam.
- Nic nie szkodzi naprawdę - powiedziałam z lekki uśmiechem. Ujrzałam, że chłopak przygląda się plamie na mojej sukience. - A to nic, spierze się.
- Naprawdę przepraszam - powiedział dalej uważając, że jestem na niego zła.
- A ja jeszcze raz powtarzam, że nic nie szkodzi. - oznajmiłam z tym samym uśmiechem,a chłopak gdy ujrzał ten gest jakby uspokoił się w końcu.
- Może dasz mi jakoś wynagrodzić to. Na przykład dasz zaprosić się na kawę lub pozwolisz odkupić sukienkę? - zapytał, a ja lekko uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego.
- Kawa wydaję się kuszącą propozycją - oznajmiłam z uśmiechem, który chłopak po chwili odwzajemnił.
                                                                       ***
- Ja poproszę cappuccino - powiedziałam do kelnera i zerknęłam w stronę bruneta. Mogłam przyznać. Był przystojny, a "trzydniowy zarost" dodawał mu uroku.
- Ja zwykłą kawę - powiedział po czym spojrzał na mnie. - Serio się nie gniewasz? - zapytał, a ja posłałam mu lekki i uśmiech.
- Przecież to tylko sukienka, wystarczy wyprać. - oznajmiłam z lekki uśmiechem, a w jego oczach widziałam, że widocznie zaimponowałam mu tymi słowami.
- Wiesz - zaczął upijając łyk kawy - wiele dziewczyn na twoim miejscu wydarłoby się na mnie. - oznajmił odstawiając filiżankę z cieczą na miejsce.
- Wiesz, nie należę do tych laluni martwiących się tylko o wygląd, paznokcie i ciuchy. - oznajmiłam przykładając krawędź naczynia do ust i obserwując jego reakcję.
- To dobrze. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam gest i upiłam łyk napoju. - Już kilka razy miałem kłótnie o takie sytuację.
-  Ups...kiepsko. - oznajmiłam z lekkim rozbawieniem, na co chłopak odpowiedział mi cichym śmiechem.
- Wiesz, że rozmawiamy już chwilę, a ja nawet nie wiem jak masz na imię? - powiedział z widocznym zdziwieniem, a ja lekko się zaśmiałam.
- Jestem Alison - oznajmiłam z lekki uśmiechem i wystawiłam do niego rękę - Alison Morris.
- Joe - uścisnął moją kruchą dłoń - Joe Jonas. - powiedział z uśmiechem, który ja po chwili oznajmiłam.
                                                                         ***
Rozdział jest :) Napisałam go z dość wielkim trudem bo nie miałam chęci. Wszystko spowodowane życiem prywatnym, ale już wszystko jest dobrze. Miałam problemy zdrowotne, ale już jest lepiej. Czuję, jak energia do mnie wraca, a ja sama wracam także z nowym opowiadaniem. Link znajdziecie pod nowym rozdziałem Behind :)
Sya