sobota, 25 maja 2013

Rozdział 3


Szłam obok Joe i co chwilę zerkałam na niego, a co chwilę na sukienkę od niego. Był strasznie uparty i po kawie oznajmił mi, że musi mi są odkupić, a gdy stawiałam opór zaciągnął mnie do sklepu. Pamiętam  reakcje osób w sklepie. Mogę przysiąść, że były tam jego fanki.
- Ju
ż 20. - oznajmił, a w jego głosie wyczułam, że się lekko zdenerwował.- Ojczulek mnie zabiję. - powiedział z westchnieniem.
- Taki z
ły? - zapytałam, w ciągu tych 3 godzin opowiedział mi trochę o sobie, a ja udawałam, że nic nie wiem. Wszystko co on powiedział ja miałam w moich notatkach.
-(...) Robi
ę to co kocham- skończył swoją wypowiedź Joe, a ja uważnie się mu przyglądałam. Uśmiechał się lekko, a ja odwzajemniałam gest. - Teraz twoja kolej. - oznajmił płacąc na kawę. Był uparty i nie dał mi za siebie zapłacić, a ja nie miałam nic do gadania. 
- Na co? - zapytałam głupio, a on spojrzał na mnie z rozbawieniem. Zabrzmiało to tak jakbym zatraciła się w patrzeniu na jego twarz. Zmieszałam się trochę widząc jego wyraz twarzy i na moich policzkach pojawiały się rumieńce. 
- Opowiedz mi coś o sobie. - oznajmił z tym samym uśmiechem. 
- Aaaaa sorry, ale jestem dziś jakby w nie swoim świecie. - oznajmiłam.
- Pracowity dzień? - zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową
- Dopiero co się przeprowadziłam, wiesz rozpakowywanie itd. - oznajmiłam, a on pokiwał głową w znak iż rozumie. 
- Jakiś ważny powód przeprowadzki? - zapytał wychodząc razem ze mną z kawiarni. 
- Mój ojciec to biznesmen. Miałam dość tego jego rządzenia i kontrolowania. Teraz chciałam się usamodzielnić. - oznajmiłam. 
- Mówisz nowo poznanemu, że mieszkasz sama. - powiedział w ramach żartu.
- Chyba nie pójdziesz za mną i nie zgwałcisz. - powiedziałam takim samym tonem, a on zmierzył mnie wzrokiem. 
- Nie, raczej nie należę do takich. - powiedział po chwili ciszy. - Wiesz polubiłem cię
- Ja ciebie też. - odrzekłam z uśmiechem....Naprawdę go polubiłam, ale musiałam pamiętać o planie. O tym po co tu jestem. Oraz o tym, że cały czas przed nim kłamię
- Próba kontroli. - powiedział z westchnieniem, a ja zauważyłam, że jakimś cudem doszliśmy do mojego domu.
- Znam ten ból. - sk
łamałam po czym ustałam przy bramie. - Tu mieszkam. - odpowiedziałam na pytające spojrzenie bruneta.- Wejdziesz na herbatę? - zapytałam.
- Przepraszam Alison- zapami
ętał moje imię, jak miło. - Ale nie mogę, mam spotkanie z ojcem, a potem czeka na mnie moja dziewczyna...
- Rozumiem. - powiedzia
łam z uśmiechem. Zdziwił mnie fakt, że ma dziewczynę. Żaden z moich pracodawców nie dał mi takiej informacji. 
- Ale zadzwoni
ę do ciebie na pewno. - oznajmił z uśmiechem. W kawiarni dałam mu swój numer, gdyż o to mnie prosił.
- Okej- odpowiedzia
łam również z uśmiechem. - To do zobaczenia, miłych snów. - powiedziałam i udałam w stronę drzwi mojego domu. Czułam na sobie jego wzrok, a pod nosem miałam lekki uśmiech. Mimo, że wiedziałam, że gdy złapie haczyk będę musiała go zranić

                                                                                       *
**
Trzyma
łam w ręce kubek z ciepłą cieczą i rozglądałam się. Mieszkałam sama w tak wielkim domu. Rozejrzałam się i upijając łyk kawy westchnęłam. Wyjęłam mój telefon i wybrałam numer do moich pracodawców. 
- O Camila miałem do ciebie właśnie dzwonić. - w słuchawce usłyszałam głos Bena.- Jak tam pierwsze spotkanie?
- Dobrze pomijaj
ąc fakt, że Joe ma dziewczynę. - oznajmiłam niby z wyrzutem.
- Wiem,
że ci nie powiedzieliśmy o tym fakcie, ale z tego co wiemy jest to związek z przymusu. Jego ojciec mu ją wybrał. Więc gdy uwiedziesz Joe on zrobi wszystko by jego ojciec zmienił zdanie. - powiedział, a ja upiłam łyk kawy. - Więc? Jak spotkanie.
- Zrobi
łam na nim dobre wrażenie tylko tyle powiem. Dużo mi o sobie powiedział, więc musiałam zdobyć jego zaufanie. Powiedział, że jeszcze zadzwoni. - oznajmiłam. - Mam pytanie. - powiedziałam po chwili nie dając szansy na skomentowanie mojej wypowiedzi. 
- S
łucham. - powiedział, a ja usiadałam na blacie. 
- Czy mog
łabym znaleźć sobie jakąś lokatorkę? - zapytałam z nadzieją, ale po drugiej stronie dało się usłyszeć niezadowolone mruknięcie. - Zrobię wszystko by nie dowiedziała się o naszym planie. Po prostu tu tak pusto, a ten dom jest taki wielki. - powiedziałam proszącym tonem i uśmiechnęłam pod nosem kiedy usłyszałam westchnięcie.
- Dobrze, ale ty b
ędziesz brała odpowiedzialność za to co wyjdzie na jaw przez to. - powiedział, a ja ucieszyłam się jeszcze bardziej.
- Spokojnie nic nie wyjdzie. - odpowiedzia
łam i szybko rozłączyłam. Zeskoczyłam z blatu i podbiegłam do mojego laptopa. Włączyłam urządzenie i szybko weszłam na pewną stronę. Wstawiłam ogłoszenie i uśmiechnęłam lekko. W tym momencie usłyszałam odgłos mojego telefonu. Wzięłam go w dłonie i zobaczyłam znany mi numer.
- Harry! - pisn
ęłam do słuchawki, a po drugiej stronie dało się usłyszeć śmiech mojego brata.- Co u was? - zapytałam i w tym momencie usłyszałam westchnięcie.
- Nie za dobrze Cam. Tata potrzebuj
ę większej ilości leków. - oznajmił, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Wiem dobrze....szukam w
łaśnie dodatkowej pracy. - oznajmiłam. On dobrze wiedział o moim powodzie wyjechania, ale rodzicom nie powiedziałam ani słowa. Nie pozwolili by mi.
- Ju
ż za bardzo się poświęcasz....- oznajmił.
- Harry zrozum jeste
śmy w tym wszyscy. Znajdę dodatkową pracę i tak będę musiała. Mój cel nie lubi zapatrzonych w siebie lasek, a Ben i Derek pomogą mi załatwić dobrze płatną posadę. Wyślę ci pieniądze jak tylko dostanę
- Echh okej nie b
ędę się z tobą kłócił. Jak tam twoje zadanie? - zapytał, a ja spojrzałam na komputer. Niecierpliwiłam się strasznie. Chciałam już mieć kogoś w tym pustym domu. - Poznałam go. Jedyny problem,  ma dziewczynę. - powiedziałam ze zrezygnowaniem.

Siedziałam w salonie i patrzyłam w ekran wielkiej plazmy. W moim rodzinnym domu mieliśmy malutki telewizor. Prawdę mówiąc nie oglądaliśmy go prawie wcale. Jedynie jakieś wiadomości od czasu do czasu. Nie mieliśmy po prostu czasu. Co? Mieliśmy oglądać jakieś telenowele? A w pokoju obok nasi rodzice umierają.
W tym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu mówiący, że ktoś dzwoni. Wzięłam go do rąk i odebrałam.
- Tak słucham. - powiedziałam do słuchawki. Nie spojrzałam nawet kto dzwoni.
- Dzień dobry tu Miley Cyrus jestem z tego ogłoszenia. - oznajmiła miłym głosem jakaś dziewczyna
- O mieszkanie? - zapytałam by się upewnić.
- Tak. - oznajmiła, a ja aż podskoczyłam z radości.- To jeszcze aktualne? - zapytała, a ja szybko cię ogarnęłam.
-Tak, oczywiście, jesteś pierwszą, która się zgłosiła.- odpowiedziałam, a na twarzy miałam wielki uśmiech, wiedziałam, że to jeszcze nie jest pewne, ale czułam, że zaraz ten dom nie będzie już tak pusty.


                                                                                                  ***
Podeszłam do drzwi pięknego domu i zdziwiłam się, że jego właścicielka chciała tak małą cenę za wynajem w nim pokoju. Ustałam przed drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem. Poprawiłam sukienkę i czekałam aż dziewczyna wyjdzie. Nim się obejrzałam stanęła przede mną dziewczyna o długich i widać, że malowanych na czarno włosach, brązowych oczach i dzięki szpilką wysokiego wzrostu. Wyglądała na dziewczynę z bogatej rodziny. Uśmiechała się do mnie miło i powiedziała
- Cześć jestem C..Alison - powiedziała z lekkim zawahaniem co mnie zdziwiło. Przecież co trudnego w wypowiedzeniu własnego imienia?
- Miley - oznajmiłam z uśmiechem i uścisnęłam dłoń dziewczyny.
- Zapraszam do środka, pokaże ci do. - powiedziała dalej z tym samym uśmiechem, a mnie ucieszył fakt, że jest miła mimo, że lekko tajemnicza.

                                                                                                 ***
Ludzie!! Za tydzień mamy wakacje!! OMG w końcu!! Rozdział napisałam daaaaaaaawno. Ale nie miałam co wstawić i teraz wstawiłam. Wiem, że zapomnieliście o tym blogu..... :( Ale jak ktoś pamięta niech napisze co się spodziewa po następnych rozdziałach :) Albo co sądzi o tym roz i o blogu :) Teraz napiszę na Play i reszcie bo tak! Pojutrze mam już luz :D Zapraszam na mój nowy blog :
http://discover-us.blogspot.com/
Miłych wakacji
Bye :) .

.