niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 5

Stałam wpatrzona w mój cel i  nie wiedziałam co powiedzieć. Własnie postępowałam wbrew planu. Nie mogłam pracować w takich miejscach. Mój ojciec miał mi tego zabraniać. Jednak nie byłam przyzwyczajona do ciągłego siedzenia na tyłku, więc zgodziłam się na propozycje mojej współlokatorki.
- Alison? - powtórzył ze swoim lekkim uśmiechem, który już dobrze poznałam w czasie naszej kawy.
- Tak. - potwierdziłam szybko i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Pracuję. - odpowiedziałam trochę głupio, a on jedynie spojrzał na mnie wymownie i zajął miejsce przed ladą. - Więc w czym mogę pomóc. - powiedziałam lekko poddenerwowanym głosem. Wiedziałam, że muszę udawać niedoświadczoną i przestraszoną sprzedawczynię. Nie sprawiało mi to trudności, jak fakt, że źle robię postępując wbrew zaleceniom szefów.
- Latte Macchiato. - oznajmił szybko, a ja zapiałam jego zamówienie na kartce i spojrzałam na niego wyczekująco, gdyż Joe dalej przeglądał kartę z nazwami kaw i innych ofert jakie udostępnia kafejka. Od ciast po różnego rodzaju napoje. Z tego co miałam w notatkach, dobrze wiem, że Jonas jest miłośnikiem różnego rodzaju ciast i słodkich deserów.
- Coś jeszcze? - zapytałam lekko zniecierpliwiona. Musiałam przyznać, że w aktach pisali prawdę. Joe jest naprawdę niezdecydowanym osobnikiem. Najprostszy wybór to dla niego kilka minut zastanawiania się.
- Hmm? - zapytał wybudzony z rozmyśleń i znów zaszczycił mnie jego czekoladowy wzrok.
- Pytałam czy coś jeszcze podać, panie niezdecydowany. - powiedziałam z lekkim uśmiechem, który on odwzajemnił i położył kartę na ladę. - Więc?
- Nie mam pojęcia, wszystko tu wygląda na takie smakowite. - odrzekł zrezygnowany, spoglądając na wystawę z różnych ciast, babeczek i bułek.- No nic, będę musiał poczekać na brata, może on mi pomoże.
- Brata? - zapytałam zaciekawiona. Jednak bardzo dobrze znałam, także z akt, Nicholasa Jonasa. Był to młodszy brat Joe, jednak to na nim ojciec wypierał większy wpływ. Był ode mnie 2 lata młodszy, a już miał zaplanowane życie. Pan Jonas stwierdził, że młodszy z jego synów będzie dobrym lekarzem.
- Tak, Nick. Ogólnie lubi się spóźniać. - odrzekł spoglądając na zegarek, a po chwili znów w stronę drzwi kafejki.
- Wkurzające? - zapytałam podnosząc wzrok znad kartki z zamówieniami, dalej czekając na to, co on wybierze.
- Jak masz zaplanowany dzień od początku do końca to tak. - powiedział ze zrezygnowaniem i znów zerknął na ladę ze słodkościami. Ujrzałam, że moja współlokatorka wyraźnie mi się przygląda. Zauważyła pewnie dość długi czas oczekiwania na zamówienie. - Wiesz co wezmę wuzetkę. - odpowiedział w końcu, a ja szybko zapisałam zamówienie i posłałam mu firmowy uśmiech.
- Zaraz podam. - powiedziałam i prawie potknęłam się na moich szpilkach, do których jeszcze nie przywykłam, ale nawet w pracy zmuszona byłam je nosić. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, od razu zdjęłam ten wynalazek diabła i zabrałam się za przygotowanie zamówienia dla mojego klienta, a w tym momencie do pomieszczenia weszła szatynka.
- Niezdecydowany klient? - zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Ale ciasteczko. - powiedziała i zerknęła przez okno w drzwiach na Jonasa. Tego mi brakowało, by moja współlokatorka uwiodła mój cel.- Ale wiesz, to na ciebie tak jakoś patrzy. Spodobałaś mi się chyba. - oznajmiła mi i zabawnie poruszyła brwiami, a ja parsknęłam śmiechem.
- On ma dziewczynę i jest sławny. Na taką jak ja nie spojrzy. - powiedziałam jej, a ona spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem. Najwidoczniej nie miała pojęcia kto odwiedza ten budynek.
- Sławny? Więc kto to? - zapytała uśmiechając się pod nosem.
- Joe Jonas. - powiedziałam niby znudzonym tonem i położyłam na tacę zamówienie.
- Skądś go kojarzę. Chyba jego piosenka leci w radio. - powiedziała szybko, a ja pokiwałam twierdząco głową. Miała rację, jego piosenka to jeden z hitów radiowych tych wakacji. - Bierz się za niego! - powiedziała szybko, a ja znów się zaśmiałam.
- Niech on tylko mnie zauważy. - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź wyszłam z pomieszczenia. Uśmiechnęłam się delikatnie do bruneta i podałam mu jego zamówienie.
- Dziękuje. - powiedział i spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu, gdy tylko ten wydał dźwięk. Odczytał najwidoczniej wiadomość i odetchnął spoglądając w stronę drzwi. Wszedł przez nie chłopak. Wyglądał na trochę starszego niż na 17 lat. Raczej na jakieś 19. Jego loki jak na zdjęciach były porozwalane we wszystkie strony, ale dodawało mu to tylko uroku. Był ubrany w podobnym stylu do swojego brata. Jeansy, T-shirt i skórzana kurtka. Tylko jego w przeciwieństwie do jego brata była czarna. Joe miał na sobie brązową. Przyglądałabym się dalej chłopakowi, ale stało się coś, czego się nie spodziewałam. Moja koleżanka wpadła na niego, nie zauważając jak wszedł. Zawartość jej tacy wylądowała na nim, na szczęście była to kawa mrożona i nie oparzyła chłopaka. Jednak musiałam przyznać wyglądało to bardzo zabawnie.
                                                                            ***
Teraz już wiem, czemu wszyscy nazywają mnie "niezdarą". Nie wiedziałam jakim cudem weszłam na tego chłopaka. Wyszedł on tak po prostu przede mną, a ja, jak zwykle musiałam coś zrobić. Patrzyłam na jego reakcję i szybko chwyciłam za jedną z serwetek z pobliskiego stolika i zaczęłam wycierać chłopaka.
- Ej spokojnie to tylko kawa, do tego mrożona. - powiedział i zatrzymał moje ręce.Spojrzałam na niego przestraszona, a jednocześnie zaskoczona jego reakcją. Już miałam kilka takich incydentów, jednak ze starszymi osobami, i zwykle dostawałam niezły opieprz.
- Przeprasza.....przepraszam....nie zauważyłam cię......ja......- mieszałam się w zdaniach, ale chłopak jedynie się zaśmiał.
- Nick wyglądasz jakbyś nie zdążył do łazienki. - powiedział klient Alison. Dopiero teraz zauważyłam, że jest strasznie podobny do mojej ofiary. Najwidoczniej to jakiś jego krewny. Spojrzałam na moją nową koleżankę i ujrzałam, że ją też rozbawiła cała sytuacja z moim incydentem. Ujrzałam, że Nick, jak dobrze pamiętam został pochłonięty rozmową z Joe. Więc szybko uciekłam, nie chcąc być narażona na dalszą rozmowę. Jeszcze po tym jak wylałam kawę na jego kroczę.
- Poczekaj Miley. - usłyszałam za sobą głos Alison. Dalej powstrzymywała śmiech, a ja jedynie zajęłam się wycieraniem mojego fartuszka, który też ubrudził się od rozprysku kawy.
- Co? - zapytałam widocznie zażenowana całą sytuacją i dalej wycierałam materiał.
- Zapierzemy to. Dobrze, że to nie siuśki, bo śmierdziałoby. - powiedziała dalej rozbawiona, a ja spojrzałam na nią spod byka, a po chwili znów w okienko w drzwiach. Naprawdę wyglądało to, tak jakby chłopak popuścił. Musiałam przyznać, miałam niezłego cela.
- Nigdy nie czułam się tak zażenowana czymś! - powiedziałam zakrywając twarz w dłonie i zaczęłam nią kręcić. Nie miałam pojęcia czy dam radę wyjść zaraz i skonfrontować się z nim.
- Każdemu się mogło zdarzyć. - powiedziała, a spojrzałam na nią wymownie.
- Tak, każdemu, ale mi zbyt często się to zdarza. Zawsze coś zrobię! - powiedziałam wręcz płaczliwym tonem, a Alison zaśmiała się cicho pod nosem.
- Ja ich obsłużę, a jak wyjdą zawołam ciebie. - powiedziała, a ja zaczęłam jej w głębi duszy dziękować. Wybawiła mnie, bo naprawdę nie miałam pojęcia czy dam radę wyjść i obsłużyć ich.
- Dziękuje ci Alison. Naprawdę. - odpowiedziałam, a ona jedynie posłała mi lekki uśmiech i nim się obejrzałam opuściła pomieszczenie.
                                                                         ***
Wyszłam z pomieszczenia i spojrzałam na brunetów, którzy dalej byli rozbawieni sytuacją sprzed kilku minut. Młodszemu ani trochę nie przeszkadzał fakt, że wygląda jakby właśnie spóźnił się do toalety. Łatwo obrócił to w żart.
- W czym mogę służyć? - zapytałam go, przerywając w tym momencie jego konwersację z bratem.
- To co mojemu bratu i czy mogłabyś powiedzieć tamtej dziewczynie, że się nie gniewam? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam twierdząco głową.
- Oczywiście, a ta dziewczyna ma na imię Miley. - powiedziałam szybko i zabrałam się za przyszykowanie zamówienia dla chłopaka.
- Jest ładniejsza niż opowiadałeś. - usłyszałam za plecami. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak zaraz mój uśmiech zszedł z mojej twarzy. Wiedziałam, że to oznacza, że Joe połknął haczyk, a ja zmuszona będę za jakiś czas udawać miłość do niego, a potem go skrzywdzić. Nie pomagało mi to w ogóle biorąc pod uwagę fakt, że naprawdę go polubiłam.

                                                                        ***
Hej. Dodałam rozdział, taki bez weny szczerze mówiąc. Jednak coś we mnie powiedziało mi bym napisała coś tu. I jest :) Na razie to są rozdziały wprowadzające, więc będą one trochę nudne. Zauważyłam, że coraz mniej osób komentuje moje rozdziały. Trochę smutne biorąc pod uwagę fakt, że zostaje w tym tylko dla was, bo powoli czuję, że się wypalam. Mam nadzieję, że wam się rozdział podoba. Licze na komentarze i zapraszam na: http://behind--enemy--lines.blogspot.com/ , http://discover-us.blogspot.com/ i http://explore-our-destiny.blogspot.com/ . I mam pytanie. Jak podoba wam się nowy wygląd? :)