niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 7

Droga do domu mijała w bardzo wolnym tępię. Mimo to, mężczyzna wybrał dłuższa drogę, a nawet przeszliśmy ją kilka razy. Widziałam jego zainteresowanie osobą Drake. Widoczna była jego niechęć do tego osobnika, najwyraźniej spowodowana zauroczeniem moją osobą....udawanym ja. Dokładnie wypytywał mnie o każdy szczegół związany z tym spotkaniem, a nawet odczucia jakie wywołała u mnie rozmowa z mężczyzną. Zapewniłam go w każdym calu, że dopiero poznałam Drake i pod żadnym względem nie wzbudza on u mnie zainteresowania.
- Myślałem, że lubisz takich. - powiedział, uważnie mi się przyglądając, a tępo jego kroków zwolniło się jeszcze odrobinę.
- Lubię brunetów, o brązowych oczach, ale jakoś nie wzbudził we mnie tych odczuć. Najwyraźniej jestem już zainteresowana kimś innym. - oznajmiłam, lekko zagryzając wargę, a w sercu miałam nadzieję, że zrozumiał aluzje. Chciałam szybko przyśpieszyć tą całą sieczkę, ale także, nie wystraszyć zbytnio mężczyzny. Jego oczy jasno zabłysły, a na ustach pojawił się lekki uśmiech. Zrozumiał.
- Szczęściarz z tego faceta. - powiedział, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem, jeszcze bardziej uświadamiając mu, że mówi o samym sobie.
- Niestety ja jestem pechowa, on ma dziewczynę. - powiedziałam z udawanym smutkiem w głosie, tak by wyczuł sztuczność gestu. Świadczyć to miało o mojej pewności jego odczuć co do mnie.
- Co jeżeli nie ma? - zapytał zatrzymując się, a ja spojrzałam na niego uważnie.
- Wiesz coś o jego życiu prywatnym? - zadałam pytanie retoryczne, a on w odpowiedzi zaśmiał się pod nosem. - Nie śmiej się ze mnie, zadałam ci bardzo logiczne i ważne pytanie. Może wiesz, co on czuje do mnie? - zapytałam spoglądając na niego z nadzieją.
- Wiem,że także jest zainteresowany. - odrzekł szybko, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Mimo bólu w sercu, musiałam to ciągnąć, a im szybciej rozwiąże zadanie, tym szybciej przestane krzywdzić Joe.
- Doprawdy? - powiedziałam spoglądając na niego kątem oka, a on uważnie mi się przyjrzał.
- Nawet myślę, że chciałby cię zaprosić na kolacje. - powiedział szybko i na temat, a ja omal nie zakrztusiłam się śliną, Zaskoczył mnie tak szybką reakcją na moje zaloty. Zwykle, musiałam czekać kilka tygodni na odpowiedź mojej sympatii na moje znaki, a on był szybki.
- Zależy kiedy. - powiedziałam wyjmując mój telefon i włączając kalendarz. - Odpowiada mi najszybciej wtorek. - czyli za 4 dni. W czasie tego czasu, czeka mnie kilka ważnych spotkań z moimi pracodawcami i opracowanie dalszej części planu.
- Mi to pasuje. - pierwszy raz odpowiedział w swojej osobie, a ja jedynie posłałam mu uśmiech i schowałam telefon do torebki. - To wtorek około godziny 18? - zapytał w celu upewnienia się, a ja kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę mojego domu. Pierwsza część planu już jest prawie ukończona, teraz czas zacząć wdrażać się w drugą.
- Zerwaliście z Ashley? - zapytałam, a on jedynie kiwnął głową twierdząco, a na jego twarzy nie pojawiła się żadna emocja. Czysty biznes.
- Dlatego mnie często nie było, miałem wiele sprzeczek z nią, aż w końcu stwierdziłem, że ten związek to nie to. - powiedział szybko i spojrzał na mnie kątem oka. - Wszystko się wypaliło, a ten związek stał się jedynie biznesem. - stwierdził patrząc przed siebie, a ja kiwnęłam porozumiewawczo głową i stanęłam przed bramą mojego domu. - Miło było cię odprowadzić. - powiedział przyglądając się moim dłonią. - Długość nie grała roli najważniejsze, że w dobrym towarzystwie. - stwierdził nachylając się nad moim policzkiem i lekko musnął wargami moją skórę.
- Bardzo miłym, nie zostawiaj mnie już na tak długie męki. - powiedziałam szybko i zanurkowałam wzrokiem do torby w celu zalezienia moich kluczy. Przeszukiwałam całą jej zawartość, ale nigdzie ich nie było.
- Dałaś mi je jak szukałaś pomadki. - powiedział i wręczył mi w dłonie kluczyk, a ja dopiero zauważyłam, że to właśnie moim breloczkiem bawił się całą drogę.
- Dziękuje mój wybawco. - powiedziałam uroczo się uśmiechając, a on odwzajemnił szybko gest i w momencie jak chciał coś powiedzieć, rozbrzmiał się dźwięk jego telefonu. - To ja już pójdę. - powiedziałam szybko,a on kiwnął głowa i szybko odebrał telefon, po czym odszedł parę kroków i w lekko niemiłym geście, zajął się rozmową. Jednak wiedziałam, że ma to związek z jego pracą, a każdy telefon z tej branży jest ważny.
Uśmiechnęłam się do niego w pożegnaniu i ruszyłam w stronę mojego domu. Zerknęłam jeszcze przy drzwiach na niego. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, uważnie przyglądając moim gestom, a równocześnie nie przestając rozmawiać.

                                                                            ***
Wpatrywałam się w Miley, która roztrzepana biegała po naszym mieszkaniu, w poszukiwaniu jakiejś torebki. Znów wychodziła na randkę z młodszym Jonasem, a jej brak organizacji dawał o sobie znać. Od tygodnia wspominała mi o tym dniu, jednak za szykowanie zabrała się 2 godziny przed. Samo pomalowanie, zajęło jej jakieś pół godziny, a wcześniejsza kąpiel godzinkę.
- Gdzie ta kremowa torebka, z tym uroczym zapięciem? - powiedziała zdyszana dziewczyna stając pomiędzy mną, a telewizorem. Rozumiałam jej zabieganie, ale mogła darować sobie zasłanianie mi mojego ulubionego serialu. 90210 był moim ulubieńcem od 1 odcinka. Zabawne było, że zagrał w nim mój cel. Joe grał w nim epizodyczną rolę. Musiałam jednak przyznać, że Ade w obecności Joe świetnie wyglądała.
- Zapewne tam gdzie ją zostawiłaś. - stwierdziłam wyciągając szyję w bok.
- Na Joe napatrzysz sie później, Alison to ważne. - stwierdziła, podskakując w celu pośpieszenia mnie.
- No na przykład we wtorek. - powiedziałam nie myśląc, a jej oczy momentalnie zabłysły. Nie streściłam jej wczorajszego spotkania z Joe. Nie miałam jakoś chęci, a nawet dziewczyny nie było w mieszkaniu. Wybyła, jak pewnie wszyscy się spodziewają, z Nickiem. Dzisiaj była któraś z kolei ich tygodnica.
- Zaprosił cię na randkę?! - zabrzmiał w pokoju jej piskliwy, od emocji głos. Od razu zajęła miejsce obok mnie. - I ty mi nic nie powiedziałaś?! Jak to zrobił?! Kiedy?! Co ci powiedział?! Co z Ashley?! Nie mów, że chcesz być jego kochanką! - zadawała miliony pytań, a ja zaśmiałam się pod nosem i gestem ręki wskazałam by wzięła głęboki oddech.
- Oddychaj. - powiedziałam rozbawionym głosem i położyłam dłoń na jej ramieniu. - Zaraz ci opowiem, ale obawiam się, że masz mało czasu. - stwierdziłam zerkając kątem oka na zegarek.
- Csii! Nie mów mi o czasie, a o twoim spotkaniu z Joe. - powiedziała szybko, a na klawiaturze wystukała szybkiego sms - Nick przyjedzie za pół godziny, mamy czas. - stwierdziła po odczytaniu wiadomości, którą dostała przed chwilą.
- Dlaczego wcześniej nie wysłałaś mu takiego sms, tylko biegałaś po domu w poszukiwaniu rzeczy? - Zapytałam z rozbawieniem w głosie, a ona cicho prychnęła i machnęła ręką.
- Opowiadaj. - upomniała mnie niecierpliwym tonem, a ja zaśmiałam się cicho pod nosem i wzięłam głęboki oddech.
- Wiesz, że go troszkę unikałam, chociaż podobał mi się. - zaczęłam, a ona kiwnęła głową i dodała komentarz.
- Bo miał dziewczynę. - nie znała prawdziwego powodu mojego zwlekania, całego tego planu.
- Właśnie, aż w końcu zaczął nie przychodzić do kawiarni. Bałam się, ze go przestraszyłam. Miałam nawet ochotę sama do niego zadzwonić i powiedzieć, że chcę się z nim spotkać, ale wiesz, to nie w moim stylu się narzucać. Dziś wnuczek tego dziadka o którym ci opowiadałam, przyszedł do kawiarenki jak ja zamykałam. Dziwnym trafem przyszedł wtedy także Joe. Był dziwnie....zazdrosny. Szybko zaoferował się do odprowadzenia mnie, a gdy byliśmy już pod domem, zaprosił mnie na spotkanie. - oznajmiłam z uśmiechem, aby uwiarygodnić, że czuję coś do bruneta, ale w sercu miałam wielki żal do samej siebie. Był on naprawdę miłym facetem, ale ja miałam plan, a pieniądze z niego były mi naprawdę bardzo potrzebne.
- Widać, że zauroczył się tobą. Wystroimy cię na spotkanie, a szybko będzie twój, a z czasem będziemy chodzić na podwójne randki! - powiedziała z entuzjazmem, a ja lekko uśmiechnęłam się do niej.
- Właśnie co tam z tobą i Nickiem? - zapytałam w celu zmienienia tego tematu,a także przyśpieszenia rozmowy, gdyż dobrze wiedziałam, że łatwo dziewczyna może spóźnić się na randkę.
- Cudownie! Nie wiedziałam, że ktoś może być aż tak.....nawet nie umiem wyrazić tego słowami. Naprawdę zależy mi na nim, oraz mam nadzieję, że mu tak samo na mnie. Widzę po jego gestach, że jednak zależy. Na każdym kroku mnie zaskakuje, a moje serce, gdy go widzę, bije 2 razy szybciej. - zaczęła rozmarzonym głosem, a ja zazdrościłam jej takiej znajomości. Z czystej miłości, a nie w celu uratowania życia swoich rodziców.

                                                                            ***
- I jak z Joe? - zapytał Ben kładąc przede mną teczki. Najwidoczniej znajdowały się w nich jakieś wskazówki. - Plan idzie po naszej myśli? - zapytał, a ja kiwnęłam głową na tak.
- Jestem z nim umówiona na wtorek. Szybko łapie moje aluzje, ale zauważyłam, że w jego kierunku zbyt duża niedostępność. - oznajmiłam, a mężczyzna kiwnął głową ze zrozumieniem. - Dajcie mi wolną rękę, chce go sama poderwać, jak będę postępowała tak jak mi kazaliście on się zniechęci. - powiedziałam zgodnie z moimi poglądami, a oni spojrzeli na mnie srogim wzrokiem. Wiedziałam, że nie będzie im to pasować, ale musiałam jakoś zadziałać by to wszystko szybciej się skończyło.
- Camila wiesz, że nie możesz. Wszystko jest zaplanowane, a jak coś się zepsuje to cały plan szlak trafi. - powiedział surowym tonem Derek.
- Dajcie mi działać na własną rękę, jeżeli coś zniszczę to moja wina będzie i nie zapłacicie mi. - oznajmiłam z lekka niepewnością, a moja dłoń poprawiła włosy, które uporczywie opadały mi na twarz, zasłaniając moich pracodawców.
- Jedyna szansa. - powiedział po chwili zastanowienia Ben, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. - Ale będziemy ciebie stale obserwować. - zapewnił mnie, a ja kiwnęłam głową w znak iż zrozumiałam. -  Nie schrzań tego.

                                                                                ***

W końcu skończyłam ten rozdział. Już po egzaminach, ale niestety zaraz po mój laptop się zepsuł. Właśnie wrócił z naprawy, a ja ze szpitala i miałam czas na napisanie rozdziału, niedługo pojawi się rozdział na innych :) Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie jeszcze. Miłego czytania